#AKM Dzień 6. W sercu Afryki

Napisano dnia

Niejednemu marzyło się zobaczyć Afrykę. Miejsca dzikie, nieodkryte i zupełnie inne niż te, które znamy. Nam też marzą się dalekie przygody i poznawanie świata. I wiecie co? Właśnie dzisiaj go odkrywaliśmy!

Jesteśmy w domu Ojców Białych Misjonarzy Afryki już szósty dzień. Zadomowiliśmy się już, poznaliśmy zakamarki tego domu (co więksi odkrywcy dotarli aż na szczyt do bardzo tajemniczego i pełnego niespodzianek strychu). Myślę, że traktujemy to miejsce powoli jak swój własny dom. Dzięki gościnności i życzliwości Ojców, przez te kilka dni możemy czuć się tu jak domownicy, a nie tylko goście. Żeby Czytelnicy mogli się razem z nami zadomowić, postanowiłam troszkę to miejce przed Wami odkryć.

Dom jest położony pod Lublinem, w Natalinie. Sam dom jak i ogród, który go otacza jest bardzo rozległy. Jednak mimo dużej przestrzni, o którą trzeba zadbać, muszę szczerze przyznać, że miejce to jest niezwykle piękne. Mogłabym cały post przeznaczyć na opisanie go, jednak jak sami się przekonacie, dziś działo się bardzo dużo, więc piękno domu i ogrodu pozostawię do obejrzenia na zdjęciach. Jeżeli mogłabym ująć go w jednym zdaniu- dom to prawdziwa podróż wgłąb Afryki, natomiast otacza go istny Eden!

Dziś oprócz domu Ojców, mieliśmy szansę odwiedzić również Siostry Białe, które przez cały dzień gościły nas u siebie. Poranek rozpoczęliśmy wspólną jutrznią, po której udaliśmy się na śniadanie. Około 9:30 byliśmy już u Sióstr, gdzie od razu zabraliśmy się za… naukę! Siostra Wiktoria uczyła nas afrykańskich piosenek w jęzku Swahili. Znamy już co najmniej cztery piosenki i muszę przyznać, że chyba nawet brzmi to całkiem fajnie- przynajmniej dla nas, po powrocie pozwolimy Wam ocenić obiektywizm lub jego brak. A cała nauka po to, by już za chwilę rozpocząć Mszę Świętą, której przewodniczył nasz opiekun Ojciec Mariusz. Msza była w wyjątkowo misyjnym otoczeniu, odprawiana przez Misjonarza i towarzyszyła jej afrykańska oprawa misyjna. Wszystko to bardzo pomaga rozpalać w nas tego misyjnego Ducha. Każda Msza Święta jest niezwykłym czasem spotkania z żywym Bogiem. Ta była dla nas również nieamowita przez możliwość dzielenia się z innymi tym, co Duch Święty mówił do nas w czytaniach. Póżniej wspólnie stwierdziliśmy, że był to naprawdę niesamowity czas, bez pośpiechu, który pozwolił nam wyciszyć się i wejść w głębię Słowa. Zatrzymaliśmy się nad wartością „trwania”, „bycia”, „wspólnoty” i „jedności”. Jak zauważył Ojciec Mariusz, Pan Jezus wzywa nas byśmy trwali z Nim, bo to przynosi obfity owoc. Przypomnieliśmy sobie, że istotą naszego bycia tu, w Lublinie jest nie tylko działanie, wyrywanie chwastów, czy animacje misyjne, ale zatrzymanie się w Bogu i trwanie w tej jedności w Nim.

Po Mszy Świętej udaliśmy się do pracy! Dziś bardzo duża różnorodność! Część z nas udała się do ogrodu, by walczyć z chwastami, krzakami, trawą i drzewkami. Inni składali regały, jeszcze inni porządkowali misyjne zakątki domu. Część udała się również do kuchni, aby nie zabrakło sił do pracy. I trzeba przyznać upichcili nam przepyszny obiad i kolację! Niekórzy dostali też nietypowe zadania, jak na przykład czyszczenie figury Maryi. Praca, praca… komu się udało to również chwila siesty a później znów chwytamy za grabie i inne narzędzia. I tak do godziny 16, o której spotkaliśmy się z Siostrą Gosią i Wiktorią, by móc posłuchać ich świadectw powołania i życia misyjnego. Niesamowity czas, którego nikt z nas nie chciał kończyć, a pytań nie było końca. Jednak byliśmy ograniczeni czasem, gdyż słońce było coraz niżej a przed nami wciąż wiele niespodzianek. Jak to pięknie, że tak wiele możemy tu doświadczać. Zatem po niezwykle inspirujących opowieściach Siostr o życiu na misjach, mogliśmy znów wejść ich wspomnieniami do najdalszych zakątków Czarnego Lądu.

Następnie mogliśmy cieszyć się chwilą zatrzymania i trwania, o którym usłyszeliśmy rano, w trakcie Mszy. Mianowicie udaliśmy się do kaplicy, by wspólnie adorować Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. W trakcie rozważaliśmy treści orędzia papieża Franciszka na tegoroczny Światowy Dzień Misyjny, którego centrum stanowiły słowa „Oto ja, poślij mnie!”.

Radości nie było końca. Następnym punktem dnia był grill! A skoro ogień to i śpiewy i tańce, oczywiście w Swahili (czuję, że pod koniec naszego doświadczenia będziemy już płynnie w nim mówili). Tyle radości daje takie wspólne śpiewanie i tańczenia, w rytm wybijany przez bębny i grzechotki. A w trakcie naszej wieczornej uczty, przyjechał do nas Ojciec Marcin, który również podzielił się z nami swoją historią i doświadczeniami z posługi w Burina Faso. Mimo, że pora była już późna, komary starały się nas przegonić, a powietrze zaczęło się ochładzać, nikt z nas nie chciał kończyć tego spotkania. Podobnie jak w poprzednich dniach, a także dzisiejszych świadectwach Sióstr, również teraz nie mogliśmy skończyć pytać. Świat misji jest tak niezwykły! Mamy ogromne szczęście, że codziennie ocieramy się o niego, wchodzimy w niego, jesteśmy jego uczestnikami. Dzięki spotkaniom z misjonarzami, jeszcze bardziej rozpala się w nas radość poznawania świata i ludzi. Słyszymy historie, o których często zupełnie nie mamy pojęcia. Dziękujemy wszystim Osobom, kótre zechciały podzielić się z nami swoją misją! Niech to wszystko czego tu doświadczamy i czym żyjemy, wypełnia nas jeszcze większym zapałem do głoszenia Dobrej Nowiny, w tych dalekich zakądkach świata, a także w tych bliskich, często nie mniej trudnych środowiskach, w których przebywamy na co dzień.

Pora już późna, większość zapewne już śpi, niekórzy nadal dzielnie towarzyszą mi bym nie zasnęła na klawiaturze przed wciśnięciem „dodaj”. Wszystkim bardzo dziękuję za kolejny dzień na naszym niesamowitym doświadczeniu. Dziś naprawdę poczułam się jakbym przemierzała pustynie i śpiewała zarazem z tamtejszą ludnością w ich języku. Piękny czas, dużo dobra. Dziękujemy za modlitwę, nadal o nią prosząc i również zapewniamy, że o Was pamiętamy.

Życzę pięknej przygody przez „ziemię spaloną słońcem” odsyłając do zdjęć.

 

Do jutra,

Weronika