Napisał do nas kl. Rafał odbywający swój staż w Burkina Faso. Zamieszczam fragment Jego listu, w którym dzieli się swoimi pierwszymi spostrzeżeniami z niedawno rozpoczętego stażu. Całość listu zostanie opublikowana w niedługo mającym się ukazać numerze ,,Głosu Afryki.”
,,Niezwłocznie po zakończeniu nowicjatu w Tanzanii(pod koniec lipca) wylądowałem w Zachodniej Afryce, a konkretnie w Burkina Faso. Ze stolicy Ouagadougou zostałem ,,wyprawiony” przez O. Adama do Koudougou, gdzie mam odbywać swój staż. Pierwszym punktem tego zupełnie nowego dla mnie czasu jest nauka języka francuskiego. Odbywa się ona we wspólnocie ojców białych niedaleko miejscowego uniwersytetu. Nasze Zgromadzenie prowadzi tam bibliotekę służącą studentom. Z racji tego, że nie prowadzimy tutaj parafii, nasza wspólnota jest w trakcie organizowania swojego programu pastoralnego na najbliższy czas.
Obecnie jest nas w domu 12- 8 studentów uczących się francuskiego i 4 członków wspólnoty- dwóch w ,, słusznym wieku’’ z Francji i Hiszpanii oraz Kenijczyk i brat z Zambii. Sam kurs rozpoczął się w ostatnim tygodniu lipca i potrwa według planu do końca listopada. Dzięki pomocy profesorów osiągnąłem już poziom pozwalający mi na swobodną komunikację.
Wiele osób pyta mnie głownie o 2 rzeczy w kontekście Burkina Faso- klimat i kwestie bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o pogodę, to rzeczywiście jest gorąco. Już o 8/9 rano temperatura osiąga 30 stopni, słońce świeci naprawdę mocno, a 36-39 stopni to moja codzienność. Co więcej, skończyła się pora deszczowa, więc nie ma szansy na burzę i nieco świeżego powietrza. Dużą pomocą jest picie sporej ilości wody i wiatraki w pomieszczeniach. Ufam, że z biegiem czasu lepiej przystosuję się do klimatu panującego w ojczyźnie o. Emmanuela.
Drugą istotną kwestią, o której mówi się w Koudougou jest bezpieczeństwo. Wprawdzie docierają do nas informacje o złej sytuacji w regionie Sahelu, ale tutaj w centralnej części Burkina Faso nie odczuwa się większego napięcia czy strachu. Zapewniam, że życie toczy się całkiem normalnie, i to właśnie taki spokój miejscowych ludzi dotyka mnie najbardziej. Nikt czy prawie nikt nie martwi się zbytnio o to, co dalej będzie z krajem, niektórzy mają przecież krewnych na północy kraju itp. Może to właśnie wiara zapewnia im ten wewnętrzny spokój? (…)”