Wywiad z o. Fidelisem Damana

Misjonarz Afryki, o. Fidelis Damana ma 34 lata. Pochodzi z Ghany. Jego rodzice mają siedmioro dzieci. Przyjął święcenia kapłańskie w 2013 roku. Pracuje, jako animator powołań w Tanzanii. Pomaga w parafii Mbezi, niedaleko Dar es Salaam.  Ojciec Fidelis był uczestnikiem ŚDM w Krakowie i odwiedził naszą wspólnotę w Natalinie.

Pierwsze swoje lata kapłaństwa ojciec przepracował z młodzieżą? Proszę się podzielić swoimi doświadczeniami. 

Przez ostatnie lata pracowałem razem z o. Adamem Cytrynowskim w Katolickim Centrum Młodzieżowym w Mbeyi. Moje duszpasterstwo polegało na towarzyszeniu młodym ludziom, głównie uczniom i studentom. Chciałem, aby poznali Jezusa, kochali Go i naśladowali Go. Zależało mi też na tym, aby stawali się lepszymi chrześcijanami. Mnóstwo młodych ludzi ma kłopot ze swoją tożsamością, są sparaliżowani ranami przeszłości i strachem. Boją się o swoją przyszłość. Do nas, ich duszpasterzy, mają mnóstwo pytań. W swoim życiu eksperymentują, próbują robić wiele rzeczy. Podziwiają swoich idoli: piosenkarzy, piłkarzy, polityków. Moim zadaniem jest pomóc im dokonać dobrego wyboru, według wartości Chrystusowej Ewangelii. Chcemy, aby unikali narkotyków, alkoholu, złego towarzystwa, lenistwa w szkole.

Czy pamięta ojciec jakąś szczególną osobę, której ojciec pomógł?

Dla celów artykułu zmienimy imię pewnej dziewczyny. Delfina była studentką na uniwersytecie. Zaszła w ciążę. Dzieliła się ze mną swoimi obawami. Bała się powiedzieć o dziecku swojej rodzinie, bo nie była pewna reakcji rodziców, a to przecież rodzina utrzymywała ją na studiach. Wiele dziewcząt dokonuje aborcji, niektóre umierają w czasie procesu uśmiercania, zabijania swojego dziecka. Delfina podzieliła się ze mną swoimi rozterkami, wahała się pomiędzy aborcją a urodzeniem jej dziecka. Po długiej, skomplikowanej i delikatnej rozmowie, zdecydowała się pokochać swoje dziecko. Potem ochrzciła swojego synka, nadając mu imię Gabriel. Wezwałem jej chłopaka i też spędziłem z nim niemało czasu. Zgodził się, wziąć odpowiedzialność za swoje ojcostwo. W przyszłości pobiorą się razem. Miałem szczęście ochrzcić to dziecko. Ewentualnie rodzice Delfiny też zaakceptowali swojego wnuka. Na studiach też Delfina sobie poradziła. Była w stanie skończyć uniwersytet i otrzymała swój dyplom z księgowości. Gdy do mnie przyszła w kłopocie, jej głównym zmartwieniem było, że nie będzie w stanie studiować.

Dziękujemy za to świadectwo. Później pracował ojciec na parafii w mieście Mbeya? 

Po pracy w centrum młodzieżowym, przeszedłem do położonej w sąsiedztwie miejskiej parafii w Nzovwe. To stara parafia; założona w 1962 roku. We wspólnocie mieszka czterech kapłanów i stażysta. Parafia w promieniu 10 kilometrów obejmuje 9 kaplic dojazdowych, w czterech, większych z nich, w każdą niedzielę odprawiamy dwie Eucharystie, a mniejsze kościoły mają Mszę Świętą raz w miesiącu. Jedna z tych stacji dojazdowych jest położona w górach, a dojazd do niej utrudniony. Do pozostałych kościołów można nawet dojść na piechotę. Najważniejsza część duszpasterstwa to troska o formację duchową naszych chrześcijan i posługa sakramentalna. Parafię tworzą małe wspólnoty chrześcijańskie, w ramach których regularnie odwiedzani są ludzie starsi i chorzy. Jednym z członków naszej wspólnoty jest ksiądz diecezjalny, który zajmuje się dziełami miłosierdzia, prowadzi dom dla inwalidów i osób starszych.

Jakie są obecne obowiązki ojca?

Poproszono mnie, abym został animatorem powołaniowym dla Misjonarzy Afryki w Tanzanii. Przeniosłem się do małego miasta Mbeya, które leży w okolicach stolicy kraju Dar es Salaam. Dużo podróżuje po całym kraju, który jest przeogromny. Moimi zadaniem jest zapoznanie się z kandydatami do naszego zgromadzenia. Jest to sprawa towarzyszenia im w czasie lat, kiedy rozpoznają swoje powołanie, zanim do nas wstąpią. W Tanzanii Misjonarze Afryki mają swoje centrum formacyjne gdzie chłopcy, którzy wyrazili chęć wstąpienia do Ojców Białych, spędzają 5 miesięcy, zanim zostaną wysłani na filozofię. Moim zadaniem jest rozpoznanie powołania tych kandydatów.

Dziękujemy za rozmowę, pamiętamy w modlitwie, będziemy prosić o Dary Ducha Świętego i opiekę Maki Bożej. Może, kiedyś w przyszłości ojciec wróci do nas do Polski, aby nam pomóc szukać powołań misyjnych w Polsce, nieprawdaż?

(śmiech…) Jeżeli jest to wolą Bożą, to bardzo chętnie.