#AKM Dzień 9. Bilokacja, animacja i o tym, co się dzieje, gdy zapada zmrok

Napisano dnia

Nastał długo wyczekiwany dzień. Budowanie strategii i organizacja trwały już od jakiegoś czasu, a dzisiejszą niedzielę poprzedzał wieczór ostatnich przygotowań. Wydarzenie dziś wielkie i przez okres pandemii od dawna wyczekiwane, a mianowicie – animacje misyjne!

Jako wspólnota doświadczyliśmy łaski bilokacji i byliśmy dziś obecni aż w trzech parafiach w Lublinie: 1) Matki Bożej Różańcowej, 2) św. Antoniego Padewskiego i 3) św. Józefa oraz w parafii św. Marii Magdaleny w Łęcznej. Łącznie uczestniczyliśmy w 22 Mszach świętych! (To chyba nasz nowy rekord.)

Animacja misyjna jest to wydarzenie, podczas którego odwiedzamy parafie i w trakcie wszystkich Mszy świętych dzielimy się swoim świadectwem, opowiadamy o działalności AKMu oraz propagujemy postać dr Wandy Błeńskiej. Jest to okazja, by poznać nowe miejsca, nawiązać współpracę z kolejnymi parafiami, ale przede wszystkim, by lepiej się poznać, tworząc wspólnotę.

Dzisiejsze wyzwanie wymagało od nas wiele miłości, cierpliwości i zaufania Duchowi Świętemu, który nas prowadził.

A efekty? Owoce? Rezultaty? Na pewno kilo zmęczenia, garść irytacji, no i bez wątpienia, sporo żalu o wszystko, co nam się nie udało. Jednak nie to jest najistotniejsze. Wiemy, że dajemy z siebie tak dużo, jak potrafimy i z wdzięcznością patrzymy, jak to owocuje. Mamy wiele pozytywnych informacji zwrotnych od postronnych osób, które spotykamy. Jest dużo pięknych i budujących słów, które bez wątpienia motywują nas do dalszej pracy. Mamy też świadomość, że wielu owoców nie jesteśmy w stanie dostrzec. Nieraz w naszej słabości i ułomności mogą rodzić się najpiękniejsze rzeczy, o których dowiemy się dopiero w Niebie.

Zmęczeni i pod wpływem wielu emocji spotkaliśmy się w wieczorem w domu. Nastąpiła szybka wymiana newsów z Lublina i okolic, czyli kto gdzie był, co się wydarzyło oraz kto kogo spotkał podczas naszych animacji. Nie przepuściliśmy oczywiście finału Ligii Mistrzów, choć w naszych sercach i tak na zawsze pozostanie Lech Kolejorz.

Nastąpił czas naszej codziennej „ewaluacji”. Zmęczeni podreptaliśmy do kaplicy, która na szczęście znajduje się na samym dole domu, więc grawitacja zdecydowanie pomagała nam w dotarciu do celu. Po odmówieniu komplety nadszedł czas na nasze codziennie perły, perełki, perełeczki – czyli dzielenia się tym, co było dla nas super tego dnia.

I tu proszę państwa następuje nagły i nieprzewidziany wcześniej zwrot akcji, więc proszę o uwagę.

Pochłonięci w modlitewej ciszy, staramy się zachować choć subtelny kontakt z rzeczywistością wyrywając się z kuszących objęć Morfeusza. Lecz nagle słyszymy pukanie do okien kaplicy! Kto o północy może dobijać się do naszego domu? Czy to jakiś rzezimieszek? Może dzikie zwierzę, których tu zresztą nie brakuje? Albo objawienie Matki Bożej, która chce powiedzieć, że już zdecydowanie czas do łóżek? Nie! Ku naszemu zdziwieniu ujrzeliśmy nikogo innego, jak naszego opiekuna Padrego! Kto by się spodziewał?! ????

Po pełnym radości przywitaniu udaliśmy się wspólnie na podsumowanie dnia. To czas, który mimo niemałego już zmęczenia wnosi wiele radości do naszej codziennej egzystencji.

Niech Pan Bóg będzie uwielbiony we wszystkim czego tu doświadczamy i obdarza swoim błogosławieństwem wszytskich, których tu spotykamy.

Aneta