Skończyły się wakacje. W Lublinie znowu kwitnie studenckie życie, dlatego my również w tym roku zamierzamy kontynuować cykl naszych comiesięcznych Mszy Świętych Misyjnych w naszym domu w Natalinie. Pierwsza Msza Święta w tym roku akademickim odbyła się w ostatnią sobotę – 8 października. Mszy Świętej przewodniczył oraz wygłosił homilię O. Franciszek Szczurek, który podczas wakacji dołączył do naszej wspólnoty i będzie z nami przez następne lata. Zamieszczamy tekst Jego homilii:
,,Zanim przejdę do przedstawienia tego co Chrystus chciał nam powiedzieć (w dzisiejszej liturgii Słowa), chciałem się z Wami podzielić taką refleksją na temat pewnego zwyczaju, jaki w Zambii – gdzie pracowałem na misjach- stał się bardzo powszechny. Prawie wszyscy goście z Polski, których miałem okazje przyjmować w Zambii i gościć, zwracali uwagę na to że wielu Zambijczyków nosi zawieszony na szyi różaniec. Prawdopodobnie Ci z Was, którzy mieli okazję być w Afryce, którzy odwiedzali swoich bliskich, swoich synów, zauważyli to samo. Te różance są zawsze w jakiś sposób eksponowane. Ludzie czynią to nie tylko ze względu na wiarę, ale także ze względu na zwyczaj jaki przyjął się w tym Zambijskim narodzie. Czynią to nie tylko prości ludzie, ale także ludzie wykształceni. I nie jest wcale rzadkością zobaczyć w Zambii profesora uniwersytetu, który na wykwintnym garniturze nosi różaniec. Widzimy to w telewizji, kiedy pokazują nam ministrów w Rządzie, czy to w życiu prywatnym, czy to w czasie sesji parlamentu, którzy również zawieszają różaniec na szyi. Ci, którzy mnie odwiedzali, często zadawali pytanie, dlaczego Zambijczycy to czynią. To jest pytanie moi drodzy, które my chrześcijanie zadajemy gdyż odzwyczailiśmy się od okazywania naszej przynależności do Kościoła Katolickiego. Ja też na początku mojej pracy zadawałem sobie to pytanie, dlatego że tutaj w Polsce nie widzi się powszechnie chodzących z różańcem na szyi. My wkładamy różaniec głęboko do kieszeni, panie do torebki albo do saszetki. Modlimy się na tym różańcu, natomiast w Zambii jest on wyeksponowany. Zadawałem więc sobie to pytanie, dlaczego tak robią, dopóki nie przyzwyczaiłem się do tego widoku, który potem już tak nie drażnił moich oczu. A przecież jako Ojciec Biały tez zakładam różaniec i mam świadomości teraz że zwyczaj, który w Zambii się przyjął jako powszechny, wziąć chyba swoje początki z naszej praktyki Ojców Białych, którzy na gandurę (czyli na strój duchowny) nakładają różaniec. Jedni oskarżają Zambijczyków o to że zakładają swój różaniec w sposób bardzo prosty – prostacki bym powiedział, eksponując swoją wiarę, inni natomiast oskarżają Ich o to że w ten sposób hołdują pewnym zwyczajom pogańskim traktując różaniec jako talizman, który ma nas obronić przed złymi duchami, a jeszcze inni, zwłaszcza protestanci, których w Zambii jest bardzo dużo, oskarżają katolików o to ze używając różańca zwracają uwagę nie na Jezusa, który jest w centrum naszej wiary, ale na Jego Matkę – Maryję. Niektórzy rzeczywiście zakładają ten różaniec jako talizman, ale nie jest to powszechne w kraju. Dziś, po wielu latach pracy w Zambii zwracam uwagę na to że praktyka ta jest wyrazem wiary, wyrazem przynależności do Kościoła, który chce w jakiś sposób wyeksponować swoje wartości. A jedną z większych wartości Kościoła Katolickiego jest właśnie kult Matki Bożej, Maryi, Matki Jezusa. I dlatego to właśnie czynią. Różaniec jest więc tym zewnętrznym i widzialnym znakiem wiary. Wydaje mi się że za odwagę i za determinację Zambijczyków w tym względzie powinniśmy im być wdzięczni. Bo my, Europejczycy, Polacy też, jakoś odzwyczailiśmy się od tego żeby naszą wiarę eksponować. Żeby ona ukazywała się jako coś żywego, coś istotnego w naszym życiu. Tak często wiarę zamykamy do przestrzeni naszego mieszkania, do przestrzeni kościoła, w którym się modlimy, a przecież wiara powinna być okazywana na co dzień. Moi drodzy, na kanwie mojego doświadczenia zachęcam Was do tego aby zadać sobie kilka pytań. Prze wszystkim, w jaki sposób ja ukazuję publicznie moja wiarę. Czy ja to czynię? A jeżeli nie, to dlaczego? Może wstydzę się powiedzieć że jestem katolikiem, wstydzę się uczynić znak krzyża świętego publicznie? To są pytania, na które szukajmy odpowiedzi. Moi drodzy, wiele na ten temat mówi nam dzisiejsza Ewangelia. Była ona bardzo krótka, bardzo zwięzła, tylko dwa zdania, ale Ewangelia bardzo dosadna. I to dosadna do tego stopnia, że wydaje się być mało elegancka, szorstka, niedyplomatyczna.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, ze Pan Jezus niegrzecznie wyraża się o swojej Matce. Bo kiedy jakaś kobieta w uniesieniu mówi: błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś, Jezus Jej odpowiada: O tak, błogosławieni są raczej Ci, którzy słuchają Słowa Bożego i go przestrzegają. Czy Jezus w ten sposób nie okazuje swojego niezadowolenia z tego, że ktoś pochwala Jego Matkę? Czy nie chce by Ją uwielbiano za to że dała światu Zbawiciela? Czy wreszcie ceni sobie bardziej tych, którzy w tamtym momencie słuchali Jego nauki od swojej Matki, która całym oddaniem swojego życia dbała o Niego i o Jego wychowanie? Moi drodzy, nie o to chodzi w tej Ewangelii. Aby zrozumieć dzisiejszą Ewangelię, należy pamiętać że była ona w pierwszym rzędzie skierowana do tych, którzy w danym czasie, a to było 2000 lat temu, byli zgromadzeni wokół Chrystusa i słuchali Jego słów. A byli to przede wszystkim Żydzi, faryzeusze, jako część narodu żydowskiego, czyli ludzie, którzy byli bardzo w siebie zapatrzeni, którzy uważali że tylko Ich sposób postępowania jest właściwy. Były tam też i kobiety, które przecież w swoim sercu, jak każda kobieta żydowska, nosiły to pragnienie żeby stać się matką Mesjasza , na którego naród żydowski czekał tysiące lat. Kobiety chciały być matką Mesjasza. A tutaj Matka Mesjasza się pojawia i jedna z kobiet mówi: błogosławione Jej łono, błogosławione jej piersi, które ssałeś, a Jezus tak szorstko odpowiada: błogosławieni sa raczej Ci, którzy słuchają Słowa Bożego i go przestrzegają. Moi drodzy, należy jednak właściwie zrozumieć te słowa. W tych słowach nie ma szorstkości. W tych słowach nie ma braku szacunku dla Jego Matki. W tych słowach jest tylko zwrócenie uwagi na to że nie ma dla człowieka sprawy ważniejszej aniżeli Słowo Boże. Ten, którego nazywamy Słowem Bożym – Chrystus, bez którego nie ma zbawienia, owszem, bez Matki Najświętszej, która użyczyła Bogu swoje łono i wykarmiła swoją piersią Syna Bożego, bez Niej Pan Bóg musiałby wymyślić inną drogę zbawienia ludzkości. Ale tym, który zbawia jest Bóg. Tak że sam Pan Bóg jest najważniejszy. I nie ma innej rzeczy. Wszystko inne, choćby i szlachetne, jest mniej ważne. Jego odpowiedź dana kobiecie miała zwrócić uwagę na Niego – na Syna Bożego, który przyszedł zbawić, ale ludzkość niestety Go nie przyjęła. Odrzucenie Chrystusa to odrzucenie Boga. Odrzucenie Chrystusa to odrzucenie Bożej nauki, która jest światłem naszego życia. Rodzące łono i karmiące piersi to znak życia ziemskiego, ale Słowo Boże i życie Nim to jest znak życia wiecznego. I na to zwraca uwagę Pan Jezus.
Pan Jezus zwraca również uwagę na swoją Matkę i to w pozytywnym świetle. Bo kto nie jak Maryja słuchał Słowa Boże. Bo kto jak nie Maryja lepiej odpowiedział na Boże Słowo? Tylko Maryja odpowiedziała: Oto ja służebnica Pańska. Usłyszała Boże Słowo i powiedziała: Niech mi się stanie według Twego Słowa. Tak wiec moi drodzy, Pan Jezus nie tylko mówi nam co mamy czynić, jak mamy wiarę wyrażać, ale daje nam jednocześnie przykład do naśladowania i tym przykładem jest Jego Matka, która użyczyła Synowi Bożemu swojego łona, która wykarmiła Go swoją piersią, aby życie ziemskie zostało przekształcone w życie wieczne. Moi drodzy dzisiejsza Ewangelia zachęca do otwarcia uszu naszych serc, by chłonąć Słowo Boże i żyć Nim na każdy dzień, a nie od święta, nie od niedzieli tylko, nie tylko wtedy kiedy uczestniczymy w Eucharystii. Słowo Boże jest bowiem drogą życia. On powiedział o sobie: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Nie ma nic ważniejszego niż Chrystus, który jest słowem Bożym. Tak Słowo Boże ma być chlebem powszednim, czyli pokarmem codziennym każdego chrześcijanina. I dlatego też kiedy codziennie w modlitwie Pańskiej prosimy: chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, dobrze byłoby pomyśleć o tym Słowie, które jest, które daje życie, które jest pokarmem. I prośmy Maryję – najlepszą słuchaczkę Bożego Słowa o wrażliwość na to Słowo i siłę aby Nim żyć na co dzień. Amen.”
Po Mszy Świętej udaliśmy się do sali konferencyjnej gdzie O. Adam Choma przebywający jeszcze na wakacjach opowiedział nam o swojej pracy w Burkina Faso. Lotnisko w Burkina Faso zostało otwarte, więc w przyszłym tygodniu O. Adam wróci do swojej wspólnoty.
Spotykamy się znowu 5 Listopada. W tym roku będziemy się spotykać w każdą pierwszą sobotę miesiąca o godzinie 18:00 (mała zmiana).