Zmarła Mama Ojca Bogusława Żero.

18 stycznia pożegnaliśmy mamę naszego współbrata O. Bogusława Żero, który aktualnie pracuje w Burundii. Ponieżej zamieszczamy tekst homilii pogrzebowej, przygotowanej przez O. Bogusia.

 

Umiłowani w Chrystusie, Droga rodzino pogrążona w żałobie, uczestnicy ostatniej ziemskiej drogi śp. Anieli.

Trudno o lepszy tekst Ewangelii na pogrzeb niż ta przejmująca scena z świętego Jana, kiedy Jezus w obliczu swojej śmierci najpierw powierza nas Maryi, a następnie sam oddaje ducha. Zresztą będąc w tej świątyni macie ją przed swoimi oczami w tryptyku w centrum prezbiterium, obok górującego krzyża Pana Jezusa mamy figury Matki Bożej Bolesnej i świętego Jana, naocznego świadka śmierci Pana Jezusa. 

Tak po ludzku trudno nie docenić jak wielką wartość ma fakt, że my, pogrążeni w smutku, jesteśmy zgromadzeni wokół ciała śp. Anieli, jako wspólnota ludzi wierzących. Powierzamy jej ciało i duszę w ręce Dobrego Boga. To wielki dar, że możemy odnieść się do śmierci samego Pana Jezusa, aby nadać prawdziwy sens samemu życiu śp. Anieli, podziękować za nie. Chcemy też popatrzeć na tajemnice jej śmierci, która nas napawa smutkiem, a może i strachem, tak jak ją widzi sam Pan Bóg. Wraz z Maryją, przytłoczoną cierpieniem i miłującym uczniem Jezusa – Janem, reprezentującym wszystkie dzieci Kościoła – ludzi wierzących, tworzymy wspólnotę wiary, miłości i modlitwy. Ta wspólnota to wielki dar, z którego na co dzień nie zdajemy sobie sprawy. Do tej wspólnoty śp. Aniela została włączona jeszcze w 1933 roku, gdy jej rodzice przynieśli ją do kościoła do Chrztu Świętego, stała się dzieckiem Bożym. Stało się to w wiosce Balice, położonej 10 km od Medyki, a która to po wojnie została po tamtej stronie nowej granicy. Jako dziecko doświadczyła okrucieństwa wojny, a jej rodzina, aby zachować istnienie jej rodzina uciekła zostawiając ojcowiznę i osiedliła się tutaj na Przekopanej. Mama zachowała w swojej pamięci okropieństwa wojny. One ją naznaczyły. Za każdym razem, gdy w telewizyjnym filmie była wojenna scena pełna przemocy, to protestowała, chciała wyłączyć telewizor albo wychodziła z pokoju.

250 metrów od tego kościoła był jej dom, gdzie spędziła wraz z rodzicami i rodzeństwem swoje młode lata. Gdy ta świątynia została przywrócona na nowo do kultu, wraz z ludźmi wierzącymi w Chrystusa wpatrywała się w oblicze Jezusa na krzyżu, tutaj żywiła się pokarmem na wieczność – ciałem Chrystusa. To w tej świątyni odszedł do wieczności jej tata, mój św. pamięci dziadek Piotr Czyżowski.  

My jako wspólnota Kościoła jesteśmy zadumani nad śmiercią Anieli. Ale co ważniejsze, dzięki Jezusowi i Maryi, jesteśmy zarazem świadkiem czegoś nieskończenie większego niż smutek, ból i łzy. Ta wspólnota daje wyraz miłości, która jednoczy nas w Jezusie Chrystusie. My kochaliśmy Anielę, jako żonę, matkę, siostrę, ciocię, sąsiadkę, przyjaciółkę czy znajomą. Tutaj w Przemyślu, spotkała swoją miłość życia – męża, a razem założyli rodzinę, kochali swoje dzieci i byli sobie wierni aż do końca. 

Kochał, kocha i kochać będzie ją też Pan Jezus. On oddał za nią swoje życie. On ją karmił swoim ciałem. Kocha Aniele i Matka Najświętsza. Od Jezusa i Maryi Aniela uczyła się miłości. Jak pokonać trudności w wychowaniu dzieci, te materialne, te ludzkie związane z emocjami i budowaniem więzi, z słabością charakteru. Wszyscy jesteśmy naznaczeni piętnem grzechu pierworodnego. Dlatego dzisiaj przed krzyżem, w obliczu jej śmierci i naszych grzechów, polegamy tylko na Bożym Miłosierdziu, uproszonym poprzez sponiewierane na krzyżu Jezusowe ciało i Najdroższą Krew Pana Jezusa.

Maryja towarzyszy nam w naszej ostatniej drodze. My grzesznicy odmawiamy przecież: „Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen” Mama odeszła spokojnie, we śnie w nocy. Jestem pewny, że była tam Maryja, aby w tym trudnym momencie wziąć Jej dusze za rękę i zaprowadzić przed oblicze Jezusa. Skąd to moje przekonanie. Ten misyjny różaniec Ojców Białych, który jest złożony w trumnie w jej rękach, za życia często odmawiała, powtarzając „Zdrowaś Maryjo”. 

Pamiętam też, gdy po bardzo głębokim udarze, którego doznała w domu Ojców Białych w Lublinie w czasie spotkania rodziców misjonarzy w 2018 roku, znalazła się w szpitalu. Lekarz dzwonił do mnie, aby mnie uprzedzić o trudnej i niebezpiecznej procedurze medycznej, aczkolwiek koniecznej dla ratowania jej życia – wprowadzeniu sondy do mózgu, aby wyssać powstałe w lewej półkuli mózgu skrzepy krwi. Po tej operacji, lekarz nie gwarantował, że przeżyje i będzie znowu normalne funkcjonować. Neurochirurg w czasie wizyty lekarskiej, był zdziwiony, że po wybudzeniu się, odmawiała świadomie różaniec, powtarzając „Zdrowaś Maryjo”.

Przez te ostatnie lata przed śmiercią, śp. Aniela wraz z Maryją, stanęła pod Chrystusowym krzyżem. Doświadczyła wielkiego cierpienia, niezdolna do normalnego komunikowania się z najbliższymi, wcześniej zawsze dynamiczna, pełna energii – unieruchomiona, zdana całkowicie na innych, skazana na łóżko, co najwyżej wózek inwalidzki. Otoczona opieką i miłością, wraz z Chrystusem niosła swój krzyż.

Dziękujemy Panu Bogu za dar życia śp. Anieli, za życie, miłość i dobro, które przez jej ręce otrzymaliśmy.

Wyjeżdżając do Afryki w sierpniu zeszłego roku, przygotowałem się, że więcej na tej ziemi się nie ujrzę. Cenie sobie te chwile, kiedy brałem jej rękę, patrzyłem w jej oczy i mówiłem do niej słowa. Czasami mi odpowiadała, często niezrozumiale. Innym razem, gdy jej ciało, było przygnębione życiem, milczała albo przysypiała. Czasami żałowałem, że nie spędziłem z mamą więcej czasu wcześniej. Ale w tych momentach ja czułem się kochany. Miłość jest większa niż czas, niż nasze słowa, ludzkie ułomności i przekracza granice śmierci. Wasza miłość dla Anieli ma trwać wiecznie, ugruntowana śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa. Co chciałbyś / chciałabyś jeszcze powiedzieć? Jej nieśmiertelna dusza jest tutaj obecna. 

W Afryce są dwa rodzaje pogrzebów. Czym innym jest śmierć dziecka, czy dorosłego w nagłym wypadku – życie nagle przerwane, jakby niedopełnione. Czym innym śmierć starszej osoby, która spełniła się na tej ziemi. W przypadku śp. Anieli mamy do czynienia z śmiercią oczekiwaną, w pewnym sensie przynoszącą ulgę. To raczej powód do radości i dziękczynienia. Piszę to kazanie i mam nadzieję śledzić te uroczystości pogrzebowe poprzez internet z Afryki, z Kongo, gdzie odprawiam swoje roczne 8 dniowe rekolekcje. Wraz ze mną modli się za moją mamę grupa 30 misjonarzy Ojców i Sióstr Białych. Aby mnie pocieszyć poprosili mnie o zdjęcie Mamy. Wybrałem zdjęcie z odwiedzin moich rodziców w wieku 81 lat zrobione w 2015 roku w Afryce na tle zielonych wzgórz Burundi. Zmontowali fotografie, gdzie jest w niebieskich obłokach jako piękna kobieta, elegancka dama. Pod zdjęciem umieścili po francusku zdanie: „Mój synu, nie płacz, jestem razem z moim stworzycielem”. To zdanie, pełne wiary w życie wieczne, jest zaproszeniem dla każdego z Was, bracia i siostry, aby taką wiarę i ufność wzbudzić w swoim sercu. Śp. Aniela jest w rękach kochającego Boga Ojca. Niech każdy z Was wyrazi pragnienie, że też tam chce być, na końcu swojej ziemskiej pielgrzymki.   

Jak dla mnie, Pan Bóg dobrze wybrał moment odejścia Mamy. Mam szansę otoczyć ja modlitwą, dobrze przeżyć żałobę, choć daleko od domu na misjach. Przerwałem moje rekolekcyjne rozważania, aby podzielić się tą smutną wiadomością z moimi przyjaciółmi, misyjną rodziną, która przekracza czas, przestrzeń, języki i kultury. W większości to ludzie wiary, którzy się modlą. Dzięki tej wielkiej wspólnocie Kościoła dusza śp. Anieli jest otoczona modlitwą. O ta modlitwę z wiarą, o dar Komunii Świętej, też was droga rodzino, bracia i siostry gorąco proszę. Wspólna modlitwa, choć trudna, bo naznaczona bólem, jak ta Maryi, daje nam nadzieję i pokazuje potęgę miłości, która przekracza granicę śmierci. Ta miłość zakotwiczona w Jezusie niszczy wszelki grzech i pokonuje śmierć, obiecuje zmartwychwstanie tego ciała w dniu sądu ostatecznego na końcu świata.  

Wraz z Maryją i świętym Janem, stańmy pod krzyżem módlmy się w ciszy i cierpieniu, przytłoczeni żałobą wpatrujmy się w żywe ciało Chrystusa, które za chwile kapłan wzniesie w Najświętszej Hostii. Tą Komunią Świętą śp. Aniela żywiła się za swojego życia. „Pragnę” i „Wykonało się”, – mówi Jezus przed śmiercią. Pragnął dopełnić Wolę swojego Ojca, aby się z nim zjednoczyć w miłości. To nie nasze łzy i uczucia w tym momencie są najważniejsze. To nie nagrobek kwiaty i znicze, które są przejawem naszej miłości dla zmarłych, mają dzisiaj znaczenie. Miłość nie jest uczuciem, choć uczucie jest elementem miłości. Miłość to akt woli ukierunkowany na dobro innej osoby. Patrząc z nadzieją, na martwe już ciało śp. Anieli, skieruj swoje serce ku Bogu, nawiąż więź z Jezusem umierającym na krzyżu. Niech stanie pod krzyżem w milczeniu w ciszy, może w rozpaczy i a przede wszystkim w modlitwie, będą najważniejsze.

A może nie umiesz się już modlić, bo brakuje ci wiary. Poukładałeś sobie jakoś w głowie, szukając sensu tego życia, słuchając głosu niewiary, że po tym życiu, nic nie ma, jest tylko   nicość. A jednak w sercu brak pokoju, takie ślizganie się na powierzchni swojego serca, walcząc z myślami o nieuniknionej śmierci.

Padnij na kolana w pokorze przed Bogiem i proś o wiarę. Przed kratkami konfesjonału nadaj sens swojemu życiu i swojej zbliżającej się śmierci. Każdy pogrzeb, szczególnie śmierć bliskiej osoby to dar / łaska, to rekolekcje z zaproszeniem kochającego Boga do nawrócenia się.

W miesiącu listopadzie przygotowałem rekolekcje dla mojej wspólnoty Ojców Białych w Burundi. Raz w miesiącu każda wspólnota Ojców Białych ma dzień skupienia. Razem czytamy wybrane fragmenty Pisma Świętego, rozważamy jakiś temat, modlimy się, sprawujemy Eucharystie. Głosiłem Słowo Boże do moich współbraci na temat śmierci. Dobrze się przygotowałem: śmierć – nieśmiertelna dusza odrywa się od ciała, następuje sąd cząstkowy człowieka, decyduje się jego zbawienie: piekło, czyściec, niebo, koniec świata, zmartwychwstanie zmarłych i sąd ostateczny. Zaskoczył mnie mój współbrat misjonarz o imieniu Walter. To 91 letni Niemiec, który całe swoje życie przepracował na misjach w Burundi i chce zakończyć swoje życie w Afryce. W trakcie dnia skupienia mamy moment, kiedy dzielimy się Słowem Bożym, przekazujemy nasze przemyślenia zainspirowane modlitwą w ciszy. Powiedział: „Chociaż śmierć może przyjść do mnie w każdym momencie, dla mnie to co było i przyszłość -dzień mojej śmierci, nie ma większego znaczenia”. Zapewniam Was, że ten człowiek w ciągu swojego życia zrobił wiele dobra, dokonał heroicznych czynów, teraz jego ciało osłabło a zdrowie jest bardzo kruche. Ciągnął dalej Walter: „Liczy się dzień dzisiejszy, dopóki jestem na tej ziemi mam szansę, aby pomóc biednym, aby głosić Ewangelię, aby kochać ludzi. Pan Jezus mówi, że dzisiaj mam być gotowy na spotkanie z Bogiem. Lampa zapalona i biodra przepasane.

Drogi bracie i siostro, dziękuj Bogu za dar życia, że masz jeszcze jeden dzień w czasie tej ziemskiej pielgrzymki, aby się nawrócić, aby czynić dobro, aby miłować Boga a także kochać ludzi, bo tak szybko przemijają. Słynny kaznodzieja, zmarły parę lat temu warszawski ksiądz Pawlikowski, mówił, że zmarli żyją teraz tak naprawdę, a my tylko zbliżamy się do śmierci. 

Droga Mamo, Anielu. Niech Ci Pan okaże swoje miłosierne oblicze. Nasza miłość nie jest przerwana przez twoją śmierć. Ona trwa w duchowej łączności w naszym Panu Jezusie Chrystusie. Kiedyś będziemy się tam radować razem. Nie będzie już łez, bólu i śmierci. Nie będzie też grzechu, który przeszkadza kochać. W obecności przenajświętszej Dziewicy Maryi, otoczeni orszakiem aniołów i świętych, naszych zmarłych bliskich dopełnimy miłości w Bogu. Odpoczywaj w pokoju wiecznym. Amen